sobota, 30 stycznia 2010
Emiraty i pierwszy dzień w Sydney....wpisy spóźnione
Czas na pierwszy wpis z kraju położonego dalej niż Czechosłowacja;] Po kilku godzinach w samolocie wylądowałem na lotnisku w Abu Dhabi. Do samolotu wchodziłem przy -5C, żeby znaleźć się na wysokości kilku tys. metrów w temperaturze -52C i wylądować kilka tys. kilometrów od domu w 20C. Na lotnisku odebrała mnie Asia i pojechaliśmy na rundke po Abu Dhabi. Główne widoki to: konkretne samochody, kupa ludzi w białych piżamach, co jakiś czas meczet stojący gdzieś przy drodze (miałem okazje zobaczyć 3 co do wielkości meczet na świecie i ) i wieżowce. Z uwagi na to, że szejkowie uwielbiają wydawać duuuuże pieniądze na swoje zachcianki, powstają tu różne architektoniczne dziwactwa. I tak miałem okazję zobaczyć biurowiec w kształcie M&M'sa, żagla, zakręcone jak lody apartamentowce, początek budowy hotelu, który powstanie na moście, podwodne drogi, budynek, który z lotu ptaka wygląda jak pierścionek zaręczynowy (i z takiej okazji powstał) no i oczywiście najwyższy budynek świata - Burh Khalifa (828m). Abu Dhabi i Dubai to ciągłe place budowy i na pewno powstanie tu jeszcze kupa innych, dziwnych budynków ( np. kopia Luwru w Dubaju)...
Oprócz wlepiania gał w różne dziwactwa przy drodze, troche się też pobawiliśmy... pierwszego dnia pojechaliśmy z Asia, Jasiem i Rosy na desert safari, które w skrócie wyglądało tak: karmienie wielbłądów na pustynnej farmie, jazda samochodami 4x4 po wydmach (duuużcyh wydmach), snowboarding, a właściwie sandboarding, krótka jazda na wielbłądach i biba w oazie ( lokalne jedzenie, taniec brzucha, shisha i heineken;]). Następnego dnia pojechaliśmy do Dubaju zobaczyć wspomnianą wcześniej Burh Khalifa (niestety nie udało się wjechać na góre ale widoki z boku też niczego sobie), potem pojachaliśmy na sztuczną wyspę w kształcie ogromnej palmy, potem lunch, a na zakończenie dnia troche rywalizacji - gokarty. Następny dzień stał pod znakiem wczesnej pobudki i lotu do ostatecznego celu - Australii;] Lot trwał co prawda 14h ale nei był bardzo męczący. Wyleciałem o 11.00 a przyleciałem po 14h, czyli oczywiście o 7.00rano;] Pogoda mało australijska jak na środek lata - 19C i lekki deszczyk. W Sydney szybka kawa z Justyną. Chwile potem byłem już na plaży Coogee, no i w końcu był tam też ON - OCEAN;] Posnułem się chwilę po plaży, po czym wraz z wzrastającą temperaturą uświadomiłem sobie, że lot jednak był męczący i wracam do hostelu
(a właśnie, w hostelu będę mieszkał przez pierwszy tydzień póki nie znajdę jakiegoś normalnego mieszkania). No i okazało się, że zamiast robić sobie zdjęcia na tle opery i gonić kangury, 3/4dnia przespałem;] Wpis pisze mniej więcej o 1.00 w nocy, jest już poniedziałek, dzień poświęcam na ogarnięcie podstawowych rzeczy - konto w banku, telefon, może rozniosę pare CV no i nadrobie zaległości z przespanego dnia...
Yo! Andrzeeeeeej!
czwartek, 21 stycznia 2010
Monachium.... (wpis z wczoraj)
Podróż do Monachium stała pod znakiem szukania pozycji do snu i ciaglych kontroli załogi autokaru...zaczęło się od kontroli wojskowych na dworcu we Wrocku, potem straż graniczna i 2 razy niemiecka policja zatrzymywała autokar. Panowie z polskiej straży granicznej i pierwsza kontrola w rajchu postanowili sprawdzic kilku pasazerow. Wybierali sobie po 5paszportow z całego autobusu i z uwagi na moją podejrzaną facjatę za każdym razem brali moje dokumenty i sprawdzali czy w przeszłości nie rabowałem, przemycałem, gwałciłem, kradłem lub czciłem szatana. Jakims cudem nic na mnie nie znalezli;] Piszę to o 14.30 i jestem juz na lotnisku, a wylatuję dopiero o 22.25....nie mam pojęcia co bede tu robił jeszcze przez tyle godzin. Wcześniej powłóczyłem się trochę po głównej (tak mi sie przynajmniej wydaje) ulicy tego miasta, zobaczyłem kilka starych budynków, trochę starych niemców (czyli klimaty takie jak we Wrocku). Nie obyło się bez tradycyjnego w moim mniemaniu niemieckiego śniadania (pan przy barze mówił, że je to na śniadanie i kolacje, a czasem na obiad). Zjadłem coś co było 200gramowym plastrem ogromnej parówki z musztardą, zagryzionej preclem i popiłem zajebistym szwabskim browarem (fantastisz). Potem poszedłem na Marianplatz - to chyba taki główny rynek, zobaczyć przedstawienie podobne do poznańskich koziołków tylko pokazujące ślub jakiegoś władcy z kimś tam i bibe. Generalnie kaszana, nie podobało mi się, w przeciwieństwie do masy koreańczyków mnie otaczających. Byłem strasznie zmęczony podróżą autobusem ( 13h ) i stwierdziłem, że pojadę na lotnisko. No i jestem. Pije pierwsza w życiu ogromną czarną kawę byle utrzymać sie na nogach i w tv oglądam kolesi rzucających drzewem. Przez następne parę godzin mam zamiar głównie siedzieć i obserwować stewardessy i o dziwo przewijające się co jakiś czas ładne niemki(albo to zmęczenie albo niemki bywają ładne)... a potem już tylko wbijam się w ładne ciuchy, melduję się na pokładzie, łyska z colą, kimono i pobudka na pustyni...
poniedziałek, 18 stycznia 2010
3....2....1.... START !! ! !
Nadszedł czas odpalić bloga. Na początku warto powiedzieć krótko po co i dlaczego właściwie powstał ten blog... ano dlatego, że po 6 niesamowitych latach spędzonych we Wrocławiu postanowiłem opuścić to miasto, przenieść się na parę chwil w rodzinne strony, po czym wyruszyć w najdalszą jak do tej pory podróż, w zasadzie najdalszą z możliwych (nie licząc południowego bieguna-ale jakoś tam mnie nigdy nie ciągnęło). Po co? a no po to żeby podzielić się wrażeniami bo obiło mi się, że parę osób interesuje mój los tam na dole;]
Wyprawa tak na prawdę zaczyna się we Wrocławiu gdzie spędziłem 6 najlepszych lat mojego dotychczasowego życia wśród najlepszych ludzi jakich do tej pory poznałem (pozdro Andrzeeej Crew :) , pozdro Rodeo). Tam zrodził się pomysł. Po Wrocławiu nadszedł czas na tydzień spędzony z moim rodzicami ( i tu się poprawie - to Wy jesteście najlepszymi ludźmi jakich spotkałem!). Dalsza część podróży będzie przebiegała tak o : 19 ruszam autobusem z Gliwic do Monachium, gdzie przyjadę z rana i spędzę cały dzień robiąc jeszcze nie wiadomo co, żeby wieczorem wsiąść w samolot i i następnego ranka zjeść śniadanie w Abu Dhabi. Zostane tam 2dni a o bezpieczeństwo mojego tyłka wśród arabów zatroszczy sie Asia - pozdro!. Na pustyni powinny dziać się całkiem fajne rzeczy ale o tym później. 23 wskakuje po raz drugi do samolotu i czeka mnie około 14h nuuuudyyyy (na szczescie na pokladzie darmowe driny i inne browary;]) zanim dotrę do celu podróży....AUSTRAAAAAALIIIII;] Ląduje w Sydney gdzie mam zamiar spędzić pierwsze 3-4miesiące tego wypadu. Co będzie działo się dalej? W sumie nie mam pojęcia...plan jest taki żeby pracować, wydać zarobione pieniądze na zwiedzanie i delektowanie się krajem kangurów, potem pracować i wydać pieniądze na zwiedzanie a potem pracować i wydać pieniądze na zwiedzanie;]Wracam za rok! Szczegóły wkrótce!
PS: mam nadzieję, że uda mi się w miarę regularnie dodawać wpisy...ciężka sprawa ale będę się starał!
Trzymajcie kciuki!
Nadszedł czas odpalić bloga. Na początku warto powiedzieć krótko po co i dlaczego właściwie powstał ten blog... ano dlatego, że po 6 niesamowitych latach spędzonych we Wrocławiu postanowiłem opuścić to miasto, przenieść się na parę chwil w rodzinne strony, po czym wyruszyć w najdalszą jak do tej pory podróż, w zasadzie najdalszą z możliwych (nie licząc południowego bieguna-ale jakoś tam mnie nigdy nie ciągnęło). Po co? a no po to żeby podzielić się wrażeniami bo obiło mi się, że parę osób interesuje mój los tam na dole;]
Wyprawa tak na prawdę zaczyna się we Wrocławiu gdzie spędziłem 6 najlepszych lat mojego dotychczasowego życia wśród najlepszych ludzi jakich do tej pory poznałem (pozdro Andrzeeej Crew :) , pozdro Rodeo). Tam zrodził się pomysł. Po Wrocławiu nadszedł czas na tydzień spędzony z moim rodzicami ( i tu się poprawie - to Wy jesteście najlepszymi ludźmi jakich spotkałem!). Dalsza część podróży będzie przebiegała tak o : 19 ruszam autobusem z Gliwic do Monachium, gdzie przyjadę z rana i spędzę cały dzień robiąc jeszcze nie wiadomo co, żeby wieczorem wsiąść w samolot i i następnego ranka zjeść śniadanie w Abu Dhabi. Zostane tam 2dni a o bezpieczeństwo mojego tyłka wśród arabów zatroszczy sie Asia - pozdro!. Na pustyni powinny dziać się całkiem fajne rzeczy ale o tym później. 23 wskakuje po raz drugi do samolotu i czeka mnie około 14h nuuuudyyyy (na szczescie na pokladzie darmowe driny i inne browary;]) zanim dotrę do celu podróży....AUSTRAAAAAALIIIII;] Ląduje w Sydney gdzie mam zamiar spędzić pierwsze 3-4miesiące tego wypadu. Co będzie działo się dalej? W sumie nie mam pojęcia...plan jest taki żeby pracować, wydać zarobione pieniądze na zwiedzanie i delektowanie się krajem kangurów, potem pracować i wydać pieniądze na zwiedzanie a potem pracować i wydać pieniądze na zwiedzanie;]Wracam za rok! Szczegóły wkrótce!
PS: mam nadzieję, że uda mi się w miarę regularnie dodawać wpisy...ciężka sprawa ale będę się starał!
Trzymajcie kciuki!
Subskrybuj:
Posty (Atom)